Taka naiwność, taka głupota.
Tak, to ja, jak zwykle umniejszająca wartość swoich odczuć, zaprzeczająca szczęściu, szukająca dziury w całym. Bo nie warto, bo to nieistotne, bo to nic. A przecież się uśmiechnęłam. I zrobiłam zdjęcie. Żeby nie zapomnieć o tym uśmiechu. Żeby on wracał. Bo dla niego mogłabym żyć. Spoglądać co dzień na to imię, wypowiadać je w myślach tysiące razy. I na głos. Chciałabym je wykrzyczeć, tak żeby dotarło i do Ciebie, gdzieś na drugi koniec świata i czasu.
Trzymam Cię w złotej klatce mojej głowy, aż nie wierzę, że kiedyś sięgnę po realny kluczyk aby ją otworzyć. Takie senne marzenie, a jednak namacalne. Podobno.
A może jednak sobie Ciebie wymyśliłam? Z tymi wąsami. Otchłanią oczu. I krzywym uśmiechem. Wyobraźnia jest niesamowita. Ale nie aż tak. Hihi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz