Chcę bezpieczeństwa. Ciepła. Wsparcia. Otucha też by się przydała.
Ale nikt mi tyle nie da. Przez chwilę chciałam wierzyć, okłamywałam samą siebie. I jak na tym wyszłam? Złamana. Obolała. Martwa. Jednym słowem - nie najlepiej.
Ale skoro znów jakiś ogień się tli, znów się nieco chce, znów świecą się oczy nawet na trzeźwo...
Podziękuję muzyce, która pozwala marzyć i znaleźć resztki odwagi, które jeszcze gdzieś w sobie mam.
I nie mogę na nikogo liczyć. Szukać. Wołać. To dopiero jest żałosne. Nie strach. Nie brak pewności siebie. Nawet nie słabość. Ale przyznanie się do porażki.
...a przynajmniej jeszcze nie teraz.
A kiedyś ktoś mnie jeszcze schowa w twierdzy swoich ramion i w końcu będę w domu.
We can hide under sheets, under heavy covers
So deep as the night draws in
And we'll be slow honey lovers 'til the clocks go forward again
Again, again, again
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz