Gdyby mi tak przyniósł kawę do łóżka.
W ulubionym czarnym kubku, z odrobinką cukru. Postawił na stoliku i zbudził dotykiem warg na powiece.
Usiadłabym w kwiecistej yukacie i pijąc wsłuchiwała się w dźwięk kropli spływających po jego ciele pod prysznicem.
I stawałabym na palcach żeby pocałować go w policzek. I robiła głupie miny do słitfoci. A to zdjęcie w tle marzy mi się już ot tak dawna...
I zapuściłabym włosy i chodziła w spódniczkach i malowała paznokcie na czerwono.
Pozwoliłabym się przytulić, kiedy mi źle.
Dobrze by nam było razem.
Ale nie jest. I pewnie nigdy nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz