A może ja wcale nie istnieję. Tylko takie kopiuj/wklej ze mnie jest.
I rozpaczliwie proszę, aby ktoś zwrócił na mnie uwagę. Ale jakoś mi się nie udaje.
Może warto poszukać zainteresowania gdzie indziej? W obecnym położeniu pewnie nigdy go nie będę miała. Zawsze trzecie miejsce. Niby wciąż na podium. A i tak porażka.
Wykrzyczę siebie. A nawet, jeśli nie siebie, bo przecież nie istnieję, to przynajmniej ten obraz, to lustrzane odbicie, które zastępuje mi mnie.
Nie znasz mnie. Nie znacie mnie. Nie znam się.
Ale mogę przynajmniej się zemścić. Choćby i anonimowo. Czy moja wściekłość może być niezależnym bytem? Jestem o tym święcie przekonana.
Krzyczmy. Wrzeszczmy. Jest sobotnia noc.
I chodźmy po alkohol.
Panie przodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz