czwartek, 19 listopada 2015

46. Crimson tears falling and my shirt is blood-stained.

Tak bardzo lubię widok krwi. Czerwone kryształki, kwitnące na bladej skórze, gdzieś pomiędzy tatuażami. 
Nieco słony smak. Żelazo. 

No dobrze, jest źle.

Lately I've been afraid of myself
The closer that I get to rain
The more I feel at home, the further I'm away

Krew cieknie sobie, niemal wesoło. 
Nic nie boli. 
Zabawa.

Po prostu nie djaę rady. Zbyt ciężko.

Jak możesz żyć, po tym co mi zrobiłeś? Jak możesz się uśmiechać? Wstawać co rano i woskować wąsa? Nienawidzę Cię, K. Nienawidzę. I dlaczego muszę Cię nadal kochać, tak przy okazji? Chcę odejśc, uciec, ale nie potrafię. Kręcę się w kółko. 
Nienawiść jest bardzo, bardzo blisko miłości, wiesz? 
A ból przyjemmości i szczęścia i życia...

Od tamtego dnia, tamtego deszczu, tamtych schodów, tamtych kropli ściekających po Twojej kurtce już nic nie ma sensu. Nic nie smakuje tak, jak powinno. Nawet krew, te śliczne krople, ciekące po skórze nie są tak ciepłe, jak się tego spodziewałam. 
Nienawidzę Cię. 
Spokojną, pasywną nienawiścią, która chyba niczym nie różni się od miłości, do której nigdy się przed samą sobą nie przyznałam. 

Przejebane.
Źle. 
Źle jest.
Jak zwykle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz