Jestem taka słaba. I nadal zła na siebie, taka zła. Nie tak miało być, przecież wszystko zaplanowałam. A tu masz, babo, placek.
Kolejne poszukiwania męża, do trzech razy sztuka.
Po co mi to wszystko?
Tak bardzo z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, od wypłaty do wypłaty. Żałosne.
Ale jednak do przodu... w ślimaczym tempie, aż się dziwię że mnie jeszcze hulajnogą nikt nie rozjechał. No ale, powoli, ale do celu.
Farby. Kreski. Japonia. Centymetry włosów.
A że głupota wciąż jednak ciągnie mnie w dół, kotwica, żelazko, czy inne kowadło. Serce.
Kij Ci w oko.
Będziesz żałował.
My one mistake was that I never let you down.
A z tym koniec. Ze słodkimi słówkami, przymilaniem i gwiazdkami.
Po co mi to wszystko?
Mam wiele.
Zatrzymam się dla siebie, aż ktoś, kiedyś, będzie warty abym mu się podarowała i na tyle odważny (głupi?) by mnie zaakceptować.
No, to postanowione.
Am I a failure if I got nothing to loose?
No, I'm not a failure, I got something to prove.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz