Ze strachu mi niedobrze. Do porzygu.
Niepewności nienawidzę najbardziej na świecie. Zimno, niemiło. I śmierdzi pleśnią. Ale nie mam odwagi jej rozwiać. Nie mam odwagi usłyszeć nie. Czuję się taka żałosna... niczego nie warta. Godna tylko pogardy.
Ale może przesadzam. Troszkę, ale przesadzam.
Tak dużo dzieje się w mojej głowie. Pomysły żyją własnym życiem. To nie jest nic.
Spotkanie z nim nie było niczym. Było inspiracją. Wyewoluowało w żarówkę. To już coś.
Chyba nie powinnam się nad sobą użalać. I tak bardzo siebie nienawidzić, tak że aż do krwi.
Coś tu jest nie tak.
Nie wiem jeszcze co, ale to znajdę. Albo znajdę kogoś, kto znajdzie. Nie dziś, nie jutro. Ale trzymam się nadziei. Może i głupia, ale daje zbyt wiele żeby się jej pozbyć nie mając nic w zamian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz