środa, 2 grudnia 2015

48. What happens at CoW stays at CoW.

Is it bad if I want to do amazing things in my life? Big, epic shit. 
I want to work hard and party hard. No more wasting my time in boring job...
...o, nawet nie zauważyłam, że zaczęłam pisać po angielsku. Dobry mindfuck nie jest zły. 
Krowa się skończyła. Wróci za parę miesięcy, choćby nie wiem co. Najintensywniejsze pięć dni mojego życia. Nie wiem jak mam nad tym przejść do porządku dziennego. Przecież każda kolejna chwila spędzona na czymkolwiek innym, mniej konkretnym, będzie stracona, nieodwracalnie. Takie życie, jakie prowadzę, nie ma sensu. Jest jak sen. Zły. Płaski. Wyblakły. 
Nieinteresujące rozmowy. Bzdurne problemy. Nieistotne obowiązki. Po Krowie jakoś nic nie wydaje mi się istotne. 
Nawet moja sztuka, ale to wróci, już wraca. I nie ma nic innego. 

Malować, tańczyć, pić, tworzyć i marzyć. 
I kochać też bym chciała. 
Przeżyć piękne, romantyczne love story. Czy to źle? 

Potrzebuję silnych emocji. Dużo. Chcę się w nich topić i umierać, raz po razie. Bez końca. W górę i w dół, na samo dno i aż do gwiazd. 
...i tylko co tu zrobić, żeby nadal mieć pieniądze? 
Life, I hate you. And yet I love you so much.